Niekompletne notatki autor: NN

Post scriptum.

Pisząc o pierwszych dniach „Burzy” na przyczółku baranowskim liczyłem się z tym, że muszą pozostać niewyjaśnione sprawy o których decydowali pułkownik Lin czy pułkownik Kruk. Gdy wróciłem po latach z zagranicy nie żyli już Swojak i Tarnina , dowódcy I i II baonu 2 pp leg AK. De mortui nihil nisi bene – Bóg z nimi. Może nie jedną wątpliwość trapiącą nas dzisiaj bylibyśmy w stanie wyjaśnić?

Nie można przejść do porządku dziennego lub pominąć milczeniem zagadnienia scalania oddziałów konspiracyjnych poszczególnych partii, uznających Polski Rząd Emigracyjny w Londynie. Bez jakichkolwiek problemów Stronnictwo Narodowe przekazało oddziały NOW zgodnie z umowami scaleniowymi. Wówczas w latach wojny i dzisiaj pisząc o tej sprawie mam głębokie przekonanie, że tak jedni jak i drudzy czuliśmy się jedną naszą wspólną Armią Krajową. Zgoła inaczej miała się sprawa z Mikołajczykowskim Stronnictwem Ludowym. Gdy zdecydowali się organizować bataliony chłopskie to po wsiach wszystko to co wartościowe było już zorganizowane w drużynach i plutonach w ramach ZWZ, broń pozbierana, zamelinowana. Przebudzili się późno, chyba pod koniec 1942 roku. Trzeba powiedzieć jasno. Zabrali ponad 50% zorganizowanych stanów ZWZ z bronią. W skali powiatu absolutnie nie byliśmy w stanie przeprowadzić walki w ramach powstania, biorąc pod uwagę okupacyjna obsadę Niemców. Rozmowy scaleniowe „ślimaczyły się”. Było to oczywiste . Podoficer czy szeregowy, którego przekonano, że przysięga to żadna wiążąca umowa miał teraz wracać w stare schematy organizacyjne, do tych samych plutonów i dowódców. . W obydwu obwodach żądano zmiany komendantów obwodów. O ile w obwodzie Opatów było to uzasadnione, bo tam komendantem obwodu był oficer służby stałej to jest marynarz , to w Sandomierzu na miejsce młodego energicznego , dobrego dowódcę liniowego, komendantem obwodu i przyszłym dowódcą pułku zostaje Kruk, od lat poza dowodzeniem :ostatnie lata pracował jako kwatermistrz ..Na emeryturze jest od ponad 2 lat. Na teren Ostrowca wprowadzono do siatki nowego człowieka spoza rejonu..

Do rozpoczęcia „Burzy” zdołał albo i nie, poznać dowódców kompanii i batalionów oraz zapoznać się z zadaniami batalionowymi na wypadek powstania. Może w tym kryje się tajemnica,że ostrowiecki 3 pułk strzelców legii AK nigdy nie powstał?

Organizacje 3 pułku otrzymał obwód Końskie. Natomiast jakieś szczątkowe oddziały ostrowieckie w wyniku nacisków niemieckich wycofały się na zachód i weszły w skład oddziału Tomasika pseudonim Potok w lasach starachowickich. Trzeba jasno powiedzieć , ze zmiany wymuszone w drodze pertraktacji scaleniowych miały zdecydowanie negatywny wpływ na dowodzenie i przebieg walk na terenie inspektoratu Sandomierz. Na dalsze walki akcji Burza oddziały BCH w ogóle nie włączyły się. Pozostały w terenie i sandomierskie BCH stało się tworzywem nowo organizowanych oddziałów Milicji Obywatelskiej.

W styczniu 1945 roku, pod wieczór „pierwszego dnia wolności” spotkaliśmy się z nimi na ulicach Kielc. Byli w mundurach MO z bronią. To oni poinformowali nas kim są i jaka jest Władza Ludowa. Nie wszystkim wydawały się wówczas ich ostrzeżenia wiarygodne. W całej tej sprawie jest również i problem „moralny”- to sprawa przysięgi żołnierskiej. Nie wiem jakich używano argumentów gdy zorganizowanych w ramach ZWZ a później AK żołnierzy z wiosek przekonywano do opuszczenia szeregów wojska? Przeszli na służbę stronnictwa czy partii ? Złamanie przysięgi to nie zmiana skarpetek. To blizna, która długo krwawi, a w moralu człowieka prostego, uczciwego, sumiennego, to cierń z którym może i do końca życia chodzić można.. Panowie politycy, jeżeli zdecydowaliście się na taką decyzję to i za skutki trzeba brać również odpowiedzialność. To, że morale na wsi jest takie jakie jest może i ma i jakiś związek tym, że ktoś kiedyś chłopu przetrącił kręgosłup. Jest również i uzupełnienie i małe sprostowanie. Tam gdzie pisze o rotmistrzu Pobóg – Vickenhagenie nie wszystko jest czy było tak jak państwo wcześniej przeczytaliście. Pobóg przechodził ze swoją kawalerią dywizyjną przez szosę Sandomierz – Opatów nie w jednej a w dwóch grupach i w różnych miejscach. Pierwsza w kilkanaście koni przechodziła szosę – Opatów na wysokości Obrazowa a druga również kilkunastokonna na wysokości Gołębiowa.. Miejscem docelowym zbiórki była Żurawica, Była rzeczywiście także taczanka parokonna, ale nie było wozów amunicyjnych ani furażowych. Amunicję wieziono w trokach siodeł. Jest jeszcze ostatnia sprawa : Była w Jędrusiach grupa obcokrajowców, która wzięła udział w całej Akcji Burza. Różne były ich losy po zakończeniu wojny. Różnymi drogami próbowali dostać się do swoich ojczyzn. Przy łucie szczęścia jednym się udały i odpłynęli z Oddesy do Marsylii zabierając również i kolege Polaka otaczając go troską w czasie podróży. Innego z ambasady koalicyjnego państwa w Moskwie, gdy nie potwierdziło się wiarygodności legendy, skazano go na ponad 10-letnią katorgę..Wrócił strzęp człowieka. Bywa teraz wśród nas.

Żyje naszymi sprawami i są one równie ważne dla niego jak i dla nas. Obiecal mi że będzie z nami w Sandomierzu na naszych uroczystościach. Oto fragment jego listu do Bola w moim dowolnym tłumaczeniu : To, że ja nie- Polak biorę udział we wszystkich tych uroczystościach chyba ciebie dziwi ,drogi mój przyjacielu, ale ja jestem głęboko przekonany, że bez Tadeusza i Reny Pfeifferów, bez Kreta, bez Edmunda Majchrowskiego z Radwanowa i bez Rudy Pilczyckiej, a także bez tej całej przeszłości Akowskiej, bez tych mądrych i dzielnych oficerów którzy, nie jeden raz z obław nas wyprowadzili dzisiaj najprawdopodobniej bym nie żył lub w najlepszym wypadku wróciłbym z frontu wschodniego jako inwalida …….….

Byli w naszej partyzantce nie tylko ci z Zachodu. Byli również obywatele polscy wyznania mojżeszowego. Byli normalnymi żołnierzami liniowym. Poza tym byli również obywatele radzieccy, zbiegowie z różnych obozów. Zatrudnialiśmy ich w kwatermistrzostwie. Gdy po jednym z badań wrzucono do celi w więzieniu w Bytomiu majora Kaktusa, sapera 2 Dywizji Piechoty Legionów AK, od współwięźnia dowiedział się, że w sąsiedniej celi są dwaj byli żołnierze Jędrusiów – obywatele radzieccy. Im się wydawało że potwierdzenie ich służby w partyzantce polskiej otworzyło by im drogę do ojczyzny. Nie rozumieli, że pogorszyli by swój los, a Kaktusa nierozpoznanego, dopiero by urządzili na dobre.!

Po odwołaniu koncentracji na pomoc walczącej Warszawie prowadziliśmy walki na terenie powiatów : Końskie, Kielce, Jędrzejów, Włoszczowa. Otrzymywaliśmy w tym, okresie jeden zrzut osobowy. Skoczyli zrzutkowie : podpułkownik Nakoniecznikow – Klukowski, Mjr. Stpiczyński, ppor. Ciekoński i Sokół oraz radiotelegrafista Śliwa. Ich zrzut był przewidziany w mundurach. Z meldunków na Zachodzie wiedziano, że ten zrzut będzie na duże zgrupowanie partyzanckie. Nie zdawano sobie sprawy z prawdziwości naszych meldunków, w ostatnim momencie przed wejściem do samolotu kazano na wszelki wypadek ubrać również i ubrania cywilne. Bezpośrednio po zrzucie zaczęła się obława byliśmy przez 3 dni w ciągłych walkach – w okrążeniu. Po wyjściu z obławy rozpakowaliśmy pojemniki zrzutowe.

Otrzymaliśmy broń, radiostację i amunicje. Pojemniki „uszczelnione” były sortami mundurowymi i puszkami konserw. Najbardziej potrzebujący otrzymali sorty mundurowe Skoczkowie zwłaszcza ci najmłodsi : Ciekoński, Sokół i Śliwa. Dziwili się, że dzielono puszki wołowiny – słynny i nieceniony na Zachodzie beef jak najlepszą szynkę. Utkwiła mi w pamięci wypowiedź podporucznika Sokoła :” u nas w wojsku na Zachodzie nikt już na to patrzeć nie może.” To się wala i nikt tego jeść nie chce, a wy dzielicie się tym jak opłatkami.

Plaster wołowiny dzielono na ileś tam części by każdy poznał smak tego co przysłano.

Pułkownik Nakoniecznikow – Klukowski spędził pierwsze dni po skoku,w każdym z pułków .Osobiście wizytował każdy baon i pojedyńczą jednostkę. Okazało się że musiał z tych wizyt w pułkach i sztabie dywizji przesłać wyczerpujący meldunek do „6-ki” na Zachodzie.

Na przyczółek Baranowski z Czwartej Armii Pancernej przeprawiło się ze wschodu około 50-ciu tysięcy żołnierzy niemieckich słabo uzbrojonych. Na odcinku między Baranowem a Annopolem przeprawiły się resztki dwóch dywizji pancernych 16 i 17, każda po kilka czołgów na wyposażeniu. W służbach kwatermistrzowskich tej rozbitej armii przeprawilo się również około 5 tysięcy własowców. W rejonie Gór Świętokrzyskich radzieccy dowódcy wziętych do niewoli własowców rozstrzeliwali bez sądu. Wypowiadali się, aby nie przekazywać im jeńców własowców, a rozstrzeliwać ich po wzięciu do niewoli..Nie akceptowaliśmy ich decyzji. W sumie dotyczyło to ponad 500 tysięcy ludzi związanych z generałem Własowem

Tyle odczytałem na trzech kartkach maszynopisu , gdzie było niewiele poprawek zrobionych prze autora ręcznie.

Nie wiem skąd mam te kartki ? Czy od Leona Torlińskiego „Kreta „ ?

Zbigniew Puławski